Poza obsadą, kaskaderami i stekami statystów, ekipa produkcyjna zaangażowała także firmę Itronics zajmującą się skanowaniem do efektów wizualnych, której zleciła stworzenie około 150 wizualnych klonów, mających zastąpić prawdziwych aktorów w najważniejszych momentach, w których nawet najsurowsze procedury bezpieczeństwa mogłyby zawieść, na przykład w scenach takich, jak zapadnięcie się sali balowej.
Pasażerami Posejdona było także 65 najnowocześniejszych manekinów wykonanych przez lidera w swej branży – firmę KNB Efx Group, która właśnie ukończyła prace nad Opowieściami z Narni. Manekiny z włókna szklanego, swą jakością wykonania umożliwiające robienie zbliżeń, ucharakteryzowane i przebrane w kostiumy, można było obciążyć na potrzeby scen kręconych pod wodą lub wyposażyć w pływaki, by mogły unosić się przy powierzchni wody. Inne, posiadające luźne stawy, można było rzucać po przechylających się planach jak szczątki albo zwęglać w płomieniach. Znajdujące się wewnątrz przewody umożliwiały wyginanie kończyn w sposób wiarygodnie imitujący złamania, a dodatkowe pary sztucznych rąk i nóg były wykorzystywane do uzupełnienia ujęć ludzi uwięzionych pod zwałowiskami lub leżących jeden na drugim.
Jednak w całym filmie Petersen podchodził do tego dość wstrzemięźliwie, wykorzystując obrazy ofiar śmiertelnych i rannych do nadania tonu snutej opowieści, a nie do szokowania widzów.
Sztuczni aktorzy z KNB, tak realistyczni, że trudno ich było odróżnić od prawdziwych ludzi, zyskali sobie spory szacunek wśród prawdziwej obsady. „Było zabawnie, gdy szliśmy wśród manekinów” – wspomina ze śmiechem Kurt Russell. „Staraliśmy się nie stawać im na nogi czy ręce, jakby były prawdziwymi ludźmi – a w niektórych przypadkach było je tak trudno odróżnić od ludzi, że rzeczywiście lepiej było uważać”. Mike Vogel dodaje – „Pewnego dnia zobaczyłem coś, co uznałem za manekina leżącego na planie, a kilka minut później zauważyłem, że to „coś” oddycha. Od razu zerwałem się do ucieczki”.